Preparator. Hubert Klimko-Dobrzaniecki

TYTUŁ: Preparator
AUTOR: Hubert Klimko-Dobrzaniecki
WYDAWNICTWO: Od Deski Do Deski
GATUNEK: Literatura współczesna
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Od Deski Do Deski


Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik


Nie jestem zwolenniczką takiej formy powieści i takiego sposobu narracji, które określam mianem "gawędziarskiego monologu". Albo prościej: ględzenia. Czyli główny bohater snuje, dość monotonną, opowieść o swoim życiu. Monolog, w którym dokonuje drobiazgowej analizy życiowych wyborów i decyzji. I cieszmy się ludzie ze znaków interpunkcyjnych, bo na dobrą sprawę ta historia mogłaby zlać się w jedną masę. Główny bohater płynnie przechodzi bowiem z dywagacji na temat miłości do tematu wyciskania pryszczy... albo z przemyśleń dotyczących mentalności Polaków do sposobu obcinania włosów i golenia brzytwą.

Ale moje upodobania nijak maja się do Preparatora, bo akurat TA historia nie mogłaby zostać opowiedziana w inny sposób. Surowa, momentami brutalna i obrzydliwa, tuszująca (albo uwydatniająca w zależności od punktu widzenia) wynaturzenia poprzez potok słów o szarej codzienności, zwyczajności i przeciętności. Ta historia, ta spowiedź, ta zbrodnia jest jak tequila. Narracja stanowi cytrynę, a styl sól. Tylko w takiej formie, tylko tak podaną opowieść można przełknąć i się nią delektować. W innym przypadku byłby to tylko mdły, ciężkostrawny, niesmaczny bimber.
Zapraszam zatem do degustacji, ale lojalnie uprzedzam, że to trunek mocny, specyficzny i z pewnością wywoła kaca.

Rodzina dysfunkcyjna, ale nie patologiczna. Wycofany ojciec, wymagająca matka, idealizowana przez rodziców siostra. A między nimi jąkający się, leworęczny, wyszydzany przez kolegów, rozczarowujący nauczycieli, zagubiony, zakompleksiony chłopak. Bez wiary w siebie, we własne umiejętności, szykanowany i niedoceniany. Jego pierwsza miłość połączona z inicjacją seksualną, która wprowadza młodego chłopaka w arkana metafizycznych doznań, kształtuje wizję idealnego związku, okazuje się jednocześnie pierwszym zawodem miłosnym. Rzekomo to właśnie to niepowodzenie ma zbierać w przyszłości plon w postaci dewiacji seksualnych, niepowodzeń w sferze damsko-męskiej i niskiego poczucia własnej wartości. W komplecie mamy jeszcze jałową egzystencję i szereg niepowodzeń. Wiemy, że wisi nad nami widmo jakiejś tragedii, nie wiemy jakiej i nie do końca wierzymy, że ten pokonany przez życie człowiek stanie się uczestnikiem tak potwornych wydarzeń.

Hubert Klimko-Dobrzaniecki niespiesznie odkrywa przed czytelnikiem historię Preparatora zimnego doktora, czyli człowieka zajmującego się przygotowaniem zmarłych do pochówku. Główny bohater (którego imienia nie poznajemy) w rozmowie z psychologiem (prawdopodobnie, bo i to nie zostało sprecyzowane) przeprowadza swego rodzaju spowiedź, wyznanie. Nie sposób doszukać się dynamiki akcji czy mrożących krew w żyłach opisów. Nie ma napięcia, akcja stanowi swego rodzaju constans. Czytelnik niemal słyszy ten monotonny, momentami zacinający się głos preparatora. Widzimy stoicki spokój skazanego nawet w momencie opowiadania o ohydnych, odrzucających czytelnika sytuacjach. Sama historia może zagrać na emocjach, stanowiąc usprawiedliwienie haniebnych czynów, których dopuścił się preparator... może, ale nie na moich i nie w mojej opinii. Każdy człowiek był kiedyś wyśmiany, był niedoceniony, niesprawiedliwie potraktowany, ale czy stanowi to usprawiedliwienie do odwetu?

Prawdziwy dzień świstaka... a nawet życie świstaka. Najpierw, "za dzieciaka": szkoła, dom, wiecznie niezadowolona matka, milczący ojciec, interesowna siostra, niezadowolenie wyzierające z każdego kąta. W życiu dorosłym: praca, dom, żona, której się nie kocha, do której czuje się wstręt, dzieci, które są obojętnym, zbędnym dodatkiem, praca, dom, praca, dom. Żadnych perspektyw, żądnych marzeń, planów. Szara codzienność szara masa zalewająca każdy dzień. Ta frustracja wciąż narasta aż nadchodzi dzień, kiedy wybucha...

Kolejna bardzo wartościowa pozycja z serii Na F/Aktach Wydawnictwa Tomasza Sekielskiego Od Deski Do Deski. Tym razem zostajemy zaproszeni do Łodzi i stajemy się świadkami tragicznych wydarzeń, jakie miały miejsce w lipcu 2011 roku.

Preparator to specyficzna lektura, wymagająca maksimum koncentracji i dająca w zamian tak naprawdę mało ciekawe przemyślenia o banalnych rzeczach. A jednak ta powieść ma "to coś", co nie pozwala odłożyć książki na bok, co zmusza do refleksji, co chwyta nas za ramiona i mocno nami potrząsa. To coś to KAC. Książkowy. Emocjonalny. Egzystencjalny. Porządny kac jak po ohydnej, ale doskonale podanej tequili.

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Komentarze

Popularne posty