Ojciec Chrzestny. Mario Puzo
TYTUŁ: Ojciec Chrzestny
AUTOR: Mario Puzo
TŁUMACZENIE: Bronisław Zieliński
WYDAWNICTWO: Albatros
GATUNEK: Sensacja
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Albatros
Istnieją takie książki, których nieznajomość to prawdziwa wiocha.
Ojciec Chrzestny to jedna z najwybitniejszych powieści. Klasyka literatury, przez duże "K" i pokuszenie się o recenzowanie takiego dzieła może się okazać strzałem w kolano ;) Dlatego tylko słów kilka o zachwycającym kunszcie pisarskim autora;
o zachowaniu odpowiednich proporcji miedzy powagą i humorem; zdolność "wyhamowania" na granicy między wzruszającą podniosłością a nadmuchaną patetycznością. Można bez końca mnożyć superlatywy o umiejętnej i różnorodnej kreacji postaci; o wpleceniu miedzy karty powieści prawdziwych mądrości życiowych, z których główną, niepodważalną jest miłość i lojalność wobec rodziny;
Jednakże czas przeżera wdzięczność szybciej niż urodę.
Puzo jest mistrzem w "odwracaniu kota ogonem", bo kibicujemy mordercom, trzymamy kciuki za powodzenie akcji i "likwidację" wrogów rodziny, martwimy się o zdrowie dona Corleone, mężczyzny, który jest bezwzględnym "graczem mafijnego światka" i bezwzględnym mordercą. Jednak pełne emfazy owacje na stojąco należą się autorowi za metamorfozę Michaela. Jego hierarchia wartości, punkt widzenia i mocne wyalienowanie od rodzinnych interesów ulegają spektakularnemu przeobrażeniu, ale w sposób niemal niedostrzegalny, niczym ruch wskazówki zegara.
"Czytać czy nie czytać?". Oto jest pytanie? W trakcie czytania Ojca Chrzestnego towarzyszy nam obezwładniający dysonans – chce się zjeść ciastko i mieć ciastko. To powieść ponadczasowa, która wyłącza nas z życia, teleportuje do lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, na nowojorskie ulice, sycylijskie, spieczone słońcem pola, pełne gwaru kasyna w Las Vegas. Wdychamy duszny, drażniący zapach cygar, prochu i... sosu pomidorowego.
Prócz oczywistego wątku nowojorskiej rodziny mafijnej nasyconego krwawymi porachunkami, ryzykownymi, nielegalnymi interesami, dostajemy doskonale skonstruowaną powieść o rywalizacji, zdradzie i miłości. Prawdopodobnie jestem jedną z nielicznych osób, które nigdy (do wczoraj;)) nie oglądały (genialnej!) ekranizacji, ale wierna swoim wytycznym "najpierw książka, potem film" zostałam hojnie obdarowana – nie wiedziałam kto zdradził, kto stracił, kto kochał, kto przegrał, kto zginął.
Podobno Ojciec Chrzestny to etos męskości, zbiór wytycznych i zasad, którymi powinien kierować się prawdziwy mężczyzna. A to heca, bo główne role, niewidoczne w filmie, ale wyraziste w książce obsadzone zostały właśnie przez kobiety. Niebagatelne, wręcz kluczowe, tylko pozornie niewidoczne role: Mama Corleone, Kya, Coonnie i epizodyczna postać Apollonii. To właśnie one są motorem działania mężczyzn. To dzięki kobietom, dla kobiet i przez kobiety napędza się spirala wzajemnej rywalizacji, zatargów i waśni. Końcowa scena to prawdziwy majstersztyk.
Ojciec Chrzestny to jedna z najwybitniejszych powieści. Klasyka literatury, przez duże "K" i pokuszenie się o recenzowanie takiego dzieła może się okazać strzałem w kolano ;) Dlatego tylko słów kilka o zachwycającym kunszcie pisarskim autora;
Ich wzajemna namiętność była całkowicie żywiołowa, nierozcieńczona poetycznością ani żadną formą intelektualizmu.
o zachowaniu odpowiednich proporcji miedzy powagą i humorem; zdolność "wyhamowania" na granicy między wzruszającą podniosłością a nadmuchaną patetycznością. Można bez końca mnożyć superlatywy o umiejętnej i różnorodnej kreacji postaci; o wpleceniu miedzy karty powieści prawdziwych mądrości życiowych, z których główną, niepodważalną jest miłość i lojalność wobec rodziny;
Rodzina jest lojalniejsza i bardziej godna zaufania niż społeczeństwo.
Zemsta to potrawa, która smakuje lepiej, kiedy jest zimna.
o rewelacyjnym tle; charakterystyce miejsc i wnikliwej analizie ludzkich zachowań, pragnień i żądz.Zemsta to potrawa, która smakuje lepiej, kiedy jest zimna.
[...] wielcy ludzie nie rodzą się wielkimi, tylko się nimi stają [...]
Jednakże czas przeżera wdzięczność szybciej niż urodę.
Puzo jest mistrzem w "odwracaniu kota ogonem", bo kibicujemy mordercom, trzymamy kciuki za powodzenie akcji i "likwidację" wrogów rodziny, martwimy się o zdrowie dona Corleone, mężczyzny, który jest bezwzględnym "graczem mafijnego światka" i bezwzględnym mordercą. Jednak pełne emfazy owacje na stojąco należą się autorowi za metamorfozę Michaela. Jego hierarchia wartości, punkt widzenia i mocne wyalienowanie od rodzinnych interesów ulegają spektakularnemu przeobrażeniu, ale w sposób niemal niedostrzegalny, niczym ruch wskazówki zegara.
"Czytać czy nie czytać?". Oto jest pytanie? W trakcie czytania Ojca Chrzestnego towarzyszy nam obezwładniający dysonans – chce się zjeść ciastko i mieć ciastko. To powieść ponadczasowa, która wyłącza nas z życia, teleportuje do lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, na nowojorskie ulice, sycylijskie, spieczone słońcem pola, pełne gwaru kasyna w Las Vegas. Wdychamy duszny, drażniący zapach cygar, prochu i... sosu pomidorowego.
Prócz oczywistego wątku nowojorskiej rodziny mafijnej nasyconego krwawymi porachunkami, ryzykownymi, nielegalnymi interesami, dostajemy doskonale skonstruowaną powieść o rywalizacji, zdradzie i miłości. Prawdopodobnie jestem jedną z nielicznych osób, które nigdy (do wczoraj;)) nie oglądały (genialnej!) ekranizacji, ale wierna swoim wytycznym "najpierw książka, potem film" zostałam hojnie obdarowana – nie wiedziałam kto zdradził, kto stracił, kto kochał, kto przegrał, kto zginął.
Podobno Ojciec Chrzestny to etos męskości, zbiór wytycznych i zasad, którymi powinien kierować się prawdziwy mężczyzna. A to heca, bo główne role, niewidoczne w filmie, ale wyraziste w książce obsadzone zostały właśnie przez kobiety. Niebagatelne, wręcz kluczowe, tylko pozornie niewidoczne role: Mama Corleone, Kya, Coonnie i epizodyczna postać Apollonii. To właśnie one są motorem działania mężczyzn. To dzięki kobietom, dla kobiet i przez kobiety napędza się spirala wzajemnej rywalizacji, zatargów i waśni. Końcowa scena to prawdziwy majstersztyk.
Komentarze
Prześlij komentarz