Trupia farma. Bill Bass, Jon Jefferson

TYTUŁ: Trupia farma.
Sekrety legendarnego laboratorium sądowego, gdzie zmarli opowiadają swoje historie.
AUTOR: Bill Bass, Jon Jefferson
TŁUMACZENIE: Janusz Ochab
WYDAWNICTWO: Znak
GATUNEK: Literatura faktu
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik 

Obrzydliwa, zaskakująca, intrygująca i rzetelna. Ale tylko dla osób, które nigdy nie czytały kryminału, nigdy nie oglądały thrillera i zamiast na lekcje biologii chodziły na wagary.

Ciało ludzie jest w stanie opowiedzieć historię. Historię śmierci. Trzeba tylko wiedzieć jak słuchać, gdzie patrzeć i co szukać...

Trupia farma istnieje naprawdę, jest miejscem badawczym stworzonym przez wybitnego specjalistę Billa Bass'a antropologa sadowego. Na Farmie ludzkie zwłoki są pozostawiane w konkretnych warunkach ze ściśle określonymi zmiennymi (ciepło, wilgotność, nasłonecznienie, itd). Na podstawie obserwacji, żmudnych i dokładnych badań, skrupulatnych notatek pracownicy Trupiej Farmy określają wiele parametrów, które mogą stać się kluczowym elementem w rozwiązaniu zagadki kryminalnej znalezienia mordercy. Głównym pytaniem stawianym przez podopiecznych profesora Bassa jest: "kiedy nastąpił zgon?" a po trosze także i: "jak?". Dzięki szeregom badań śledczy mogą otrzymać bardzo dokładne informacje odnośnie czasu zgonu a także, nierzadko, jak doszło do zabójstwa.

Autor przedstawił kilka naprawdę ciekawych przypadków pracy antropologów, którym w symbiozie z policją i lekarzem sądowym udało się znaleźć sprawcę morderstwa na podstawie dosłownie kilku sztuk kości ofiary. Mam wielki szacunek do pana Bassa za odwagę, upór i za inwencję, która doprowadziły do stworzenia Trupiej Farmy a tym samym zrewolucjonizowania metod badania.

Szanuję, podziwiam i kłaniam się nisko. Ale praca zawodowa to jedno, a stworzenie ciekawej lektury to drugie. Niestety Trupia farma pozostaje dla mnie hymnem pochwalnym i powielaniem w różnorodnej konfiguracji zdania "jestem najlepszy". 

Już od pierwszych stron książki Autor atakuje nas informacjami z życia prywatnego, wyłuszcza poszczególne etapy swojej edukacji i spektakularnej kariery. Owszem, jest wybitnym znawcą, owszem, jest bardzo mądrym i odważnym człowiekiem, który zaryzykował i stworzył coś wyjątkowego. Ale z pewnością o Billu Bassie nie można powiedzieć, że jest skromny i, jak sam twierdzi, zabawny. Poczucie humoru mocno przaśne, pochodzące nawet bardziej pod familiadowe suchary Karola Strasburgera. Czemu się czepiam? Gdyby tytuł książki nie brzmiał tak jak brzmi (czyli "Sekrety legendarnego laboratorium sądowego, gdzie zmarli opowiadają swoje historie") tylko "życie legendarnego twórcy Trupiej Farmy" nie raziłyby mnie te wielokrotne odniesienia do życia pana Bassa. Nie spodziewałam się, że krok po kroku poznam poszczególne lata edukacji Bassa, dowiem się jakim samochodem jeździ, ile miał synów, żon, czemu nie lubił much, węży, ile razy dostał tytuł "najlepszego nauczyciela", poznam skrócony życiorys jego przyjaciół, studentów, których miał pod swoją opieką, kiedy jego znajomi byli przeziębieni a kiedy mieli kaca... i wiele innych, równie "interesujących" wtrętów, które skutecznie zniechęcały do kontynuowania lektury.

Dlatego właśnie nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego książka ma tak hurraoptymistyczne recenzje. Wszak z zagadnień medycyny sadowej i antropologii znajdziemy w niej li tylko garść, a nawet garstkę interesujących informacji. Pojęcie "tłuszczowosk" jest doskonale znane osobom, które przeczytały kilka kryminałów w swoim życiu, różnice między czaszka negroidalną i kaukazoidalną są powszechnie znane, rola owadów w procesie rozkładu ciała także. Wielokrotnie powtarzanie czym różni się miednica kobiety od mężczyzny zakrawa na ironię, a jeszcze częstsze wspominanie o zrastaniu się szwów miedzy kośćmi czaszki irytuje.

Pomysł na książkę Trupia Farma jest genialny. Nieoceniona jest rola edukacyjna tej pozycji książka uzmysławia bowiem, że "lokatorzy trupiej farmy" są traktowani z wielkim szacunkiem i stanowią nieoceniona pomoc w kontynuacji ważnych badań. Wiele do życzenia pozostawia jedynie wykonanie zbyt wiele życiorysu, zbyt mało wiedzy merytorycznej. Nadmierna drobiazgowość w charakterystyce życia prywatnego Pana profesora, stosunkowo niewielka ilość ciekawych przypadków identyfikacji zwłok. Powtarzalność informacji, kiepski humor.

Jestem mocno rozczarowana tą lekturą. Ale wierzę, że może się podobać =)

Komentarze

Popularne posty