Dziewczynka, która wypiła księżyc

TYTUŁ: Dziewczynka, która wypiła księżyc
AUTOR: Kelly Barnhill
TŁUMACZENIE: Marta Kisiel-Małecka
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie
GATUNEK: Literatura dziecięca



I to jest niby ten "wybitny wkład w amerykańska literaturę dziecięcą"?!?!
AHA.

Będzie miało rzeczowo, bardzo emocjonalnie. Już dawno nie czytałam tak nudnej, flakowato-olejowej bajki. Pomysł na fabułę dość ciekawy w jakiejś tam mieścince ludność składa raz na rok ofiarę z niemowląt, aby Wiedźma z pobliskich Moczarów zostawiła ich w spokoju. Wiedźma to dobra, stara czarodziejka, która jest przekonana, ze bezduszny lud zza muru, z niewiadomych powodów, wystawia niewinne dziecię na pewną śmierć. Za każdym razem zabiera maluszka i szuka dla niego nowego domu. Jedną z tych "ofiar" jest Luna, którą Wiedźma niechcący nakarmiła esencją z księżyca. Luna zostaje nasycona magią, matka Luny popada w obłęd i pojawia się jeszcze jakiś dociekliwy chłopak, który wyczuwa, że w tych ofiarach dla Wiedźmy jest coś nie tak.

AAA! i jest jeszcze jakiś smok i, o zgrozo, kruk, który pojawia się w połowie książki i gada z Luną, czyli na każdej stronie mamy pól tuzina "Kra"! Kończyłam te bajkę wczoraj o 2 w nocy i próg mojej cierpliwości drastycznie się obniżył kiedy widziałam KRA, KRA po raz trzysta osiemdziesiąty trzeci :/ Trafił mnie połowiczny szlag, który przejawia się po części w ocenie końcowej tego "literackiego dzieła".

Mniej więcej tak wygląda rys fabuły. Szału nie ma, ale gdyby bajka zastała napisana przystępnym a nie tak sztucznie nadmuchanym, pseudo-lirycznym językiem mogłoby być nie aż tak tragicznie.

Po co czytałam dalej? Ano chciałam się dowiedzieć co się stanie z Luną. Wiecie co? jajco =D gucio, figa z makiem. Czyli nuda do kwadratu.

Każda kolejna strona wzmagała moją irytację, od połowy raczej kartkowałam niż czytałam.
I ja taką bajkę, przy której sama usypiałam, miałabym przeczytać dziecku? Moim zdaniem w młodym czytelniku ta bajka może tylko wyzwolić awersję do czytania.

Na osłodę czyli łyżkę miodu w beczce dziegciu znalazłam piękny cytat:

Nawet jeśli czegoś nie widzisz, nie znaczy to jeszcze, że nie istnieje. Wiele większych cudów tego świata pozostaje niewidzialnych dla oka. Ufając w rzeczy niewidzialne, sprawiasz, że stają się jeszcze bardziej potężne i cudowne.

Zdecydowanie odradzam. Bestseller "New York Timesa" po raz kolejny "zachwyca".

Komentarze

Popularne posty