Nazywają mnie Śmierć. Klester Cavalcanti

TYTUŁ: Nazywają mnie Śmierć
AUTOR: Klester Cavalcanti
TŁUMACZENIE: Joanna Kuhn
WYDAWNICTWO: Muza
GATUNEK: Reportaż
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik


"Wszystko było znacznie prostsze, jeśli osoba, którą miał zabić, była tylko twarzą i nazwiskiem".

Bardzo szanuję pracę reporterską. Wymaga poświęcenia, bystrości i odwagi. W przypadku pracy Klestera Cavalcantiego nie można zapomnieć o cierpliwości i wytrwałości. Przez siedem lat usiłował namówić Brazylijczyka   Julio Santanę   aby zgodził się na ujawnienie prawdy o "pracy" płatnego zabójcy, który na swoim "koncie" ma prawie 500 "klientów".

Takie reportaże są potrzebne, są ważne, aby zrozumieć, poznać i nie osadzać na podstawie faktów. Autorowi zależało bowiem na dotarciu do źródła. Jaką drogę przeszedł Santana? Co skłoniło go podążenia mroczną,  pełną wyrzutów sumienia ścieżką mordercy?

Prawda jest taka, że sięgając po "Nazywają mnie Śmierć" spodziewałam się czegoś innego. Autor zrealizował swój zamysł kładąc nacisk na wydarzenia poprzedzające pierwsze zabójstwo oraz bezpośrednio związane z wydarzeniami tuż po pierwszej zbrodni. Klester Cavalcanti bardzo dużo miejsca, w mojej opinii   zbyt dużo   poświęcił pracy Santiago dla żandarmerii i polowaniu na komunistów. Reportaż zawiera stosunkowo niewiele informacji z teraźniejszego życia głównego bohatera. Niewiele przemyśleń, zwierzeń z życia prywatnego. I przede wszystkim   naprawdę mało miejsca poświęcono samym ofiarom. Przypuszczam, że taki był zamysł   skupić się na procesie "zdobywania fachu" a nie jego szczegółowym przebiegu. A mnie właśnie te informacje intrygują najbardziej: jak funkcjonował na co dzień, jak łączył pracę z życiem osobistym, jak się przygotowywał, czy miewał chwile załamania, jak radził sobie z wyrzutami sumienia, ile z zamordowanych osób znał... Niestety tych elementów znajdziemy w "Nazywają mnie śmierć" niewiele. Pokuszę się o stwierdzenie, że ten reportaż jest typowo męski, konkretny, "techniczny", bez typowo kobiecego spojrzenia na emocjonalną i duchową sferę. Odrobinę zabrakło mi takich zwierzeń, które poruszają, wzruszają i skłaniają do głębszej analizy życia Julio Santany.

Kawał dobrej, reporterskiej, ale "oschłej" roboty. Doceniam, podziwiam, chociaż "Nazywają mnie śmierć" nie udzieliła odpowiedzi na zadane przeze mnie pytania.

Komentarze

Popularne posty