Stephen King: Instrukcja obsługi. Robert Ziębiński

TYTUŁ: Stephen King: Instrukcja obsługi
AUTOR: Robert Ziębiński
WYDAWNICTWO: Albatros
GATUNEK: Biografia. Opracowanie.
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Albatros

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Przeczytane w sieci:
"Instrukcja obsługi Kinga? bzdura, po co? Przecież King to nie Lovecraft".

"Całkiem spoko historia z psiną. Taka prosta historia, trochę się ciągnie" o "Cujo", czyli przerażająco smutnej wizualizacji dramatu jaki rozgrywa się w rodzinie. Pies i unieruchomienie to symbol tego, w jakim impasie znalazło się małżeństwo i jak bardzo w starciu między małżonkami cierpi niewinne dziecko. Zdrada, krzywda, które prowadzą do tragedii.

"Taka trochę bajka. Gość lata z siekierą i ma zwidy, a oni nie uciekają. Mało to wszytko wiarygodne." o "Lśnieniu" czyli o pułapce uzależnienia od alkoholu, pułapce która rozwala nawet najtrwalsze związki, sieje spustoszenie w psychice alkoholika oraz doprowadza do rozpadu małżeństwa i więzi między ojcem a synem.

Książki Stephena Kinga na gwałt potrzebowały właśnie takiego opracowania, bo, jak widać na załączonym obrazku, świata wykreowanego przez Kinga nie można zrozumieć bez kontekstu. W każdej napisanej przeze mnie opinii o książce Kinga podkreślam, że King to NIE mistrz grozy, ale wnikliwy obserwator i genialny znawca ludzkiego wnętrza, ukrytych pragnień i zatajonych żądz. Dlatego dla mnie King to mistrz w kreacji warstwy obyczajowej podszytej grozą, w której zło płynie od najstraszniejszych i najbardziej bezwzględnych potworów ludzi... I "Instrukcja obsługi" Ziębińskiego w pięknym stylu rozwija tę myśl.

"Tyle że źródło grozy nie płynie w nich ("Gra Geralda" i Dolores Claiborne") z nawiedzeń, opętań czy wizyt nieproszonych potworów, ale wprost z głębi człowieka. Z iluzji, zaprzeczeń, życia w kłamstwie, wykluczenia i braku akceptacji tego, kim są".

"Horror to emocje. Wampir czy zombie to tylko tło. Dodatek, który w sumie jest często zbędny. W dobrym horrorze zawsze chodzi o emocje. One są początkiem opowieści, one nadają rytm i sens historii".
fragment z wywiadu z Peterem Straubem

Robert Ziębiński rzuca się z motyką na słońce! Serio. Nie byłam w stanie uwierzyć, że można ogarnąć tak pokaźny materiał i zrobić z nim coś sensownego, ciekawego i emanującego pasją. A Ziębiński zaorał całe pole, nie pozostawiając czytelnikowi miejsca nawet na drobną uszczypliwość i malkontenctwo. 

Przede wszystkim konstrukcja tego opracowania jest przemyślana, spójna i bardzo logiczna. Wykorzystano tutaj bowiem chronologie wydawania przez Kinga powieści na amerykańskim rynku. oddzielnie omówiono powieści, zbiory opowiadań oraz dzieła wychodzące spod pióra Bachmana. Do każdej omawianej pozycji dołączono wnikliwą analizę adaptacji filmowych konkretnej książki. 
Opracowanie większości dzieł Kinga i ich ekranizacji zdradza fabułę a niekiedy i zakończenie (bardzo trudno analizować powieść nie odnosząc się do ukrytego pod płaszczykiem grozy sensu opowiadanej historii, a tym samym uniknięcia spojerów), dlatego "Stephen King: instrukcja obsługi" będzie najprzyjemniejszą lekturą dla tych, którzy większość powieści Kinga mają już za sobą. 

Autor wykonał kawal solidnej roboty. Charakterystyka powieści oraz jej adaptacji nie zamyka się li tylko w sztywnych ramach opisu fabuły, okolicznościach powstania historii, listy nazwisk osób biorących udział w tworzeniu filmu. Ziębiński przytacza anegdoty i wywala na powierzchnie często niewygodne, brudne fakty z życia Stephena Kinga. O alkoholu, o narkotykach, o ciągu alkoholowo-kokainowym w trakcie którego nie pamiętał, że pisał powieści...  o niepowadzeniach, braku wiary w siebie i problemach będących wynikiem kumulacji wszystkich wcześniej wymienionych elementów.

"Instrukcja obsługi" wzbogacona jest nie tylko o ilustracje, ale także wywiady oraz wspomnienia znanych i lubianych autorów o wrażeniach z pierwszej przeczytanej przez nich książki Stephena Kinga. Jest ciekawie, zabawnie, oryginalnie i bardzo intrygująco.

Te ponad 600 stron napisano tak przystępnym językiem, w tak lekkim i zabawnym stylu, że całość można pyknąć w dwa wieczory. Czytając odnosimy wrażenie, jakbyśmy siedzieli z Robertem Ziębińskim przy zimnym piwku w barze i słuchali pasjonującej historii o tym, jak to King wdarł się na rynek wydawniczy i zmienił sposób postrzegania horroru w środowisku wydawców i krytyków literackich. O tym jak kupił żonie suszarkę, ustanowił tzw "dollar baby", wchodził w konflikt z wydawcą i pisał powieści w narkotykowym ciągu.

Co interesujące: Ziębiński uniknął w swojej "Instrukcji obsługi" gloryfikacji Kinga. Pisze bowiem nie tylko o niebywałym talencie, ogromnej wrażliwości i spostrzegawczości Kinga, o nieustannym rozwoju i kształceniu się, ale wspomina o braku zmysłu reżyserskiego, kiepskich scenariuszach i kompletnym braku wyczucia na planie filmowym. Nie wspominając o poezji pióra Stephena Kinga, która, mówiąc delikatnie, do najlepszych nie należy. Bardzo cieszy mnie tak obiektywne spojrzenie na Kinga. Chociaż nie sposób w tego typu opracowaniach uniknąć subiektywizmu, to "Instrukcja" i tak jawi się jako rzetelna, konkretna i dopracowana biografia, której żaden fan twórczości Stephena Kinga nie powinien pominąć.

Absolutny "must read".


Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty