Morderstwo w świątecznym ekspresie. Alexandra Benedict

TYTUŁ: Morderstwo w świątecznym ekspresie

AUTOR: Alexandra Benedict
TŁUMACZENIE: Janusz Maćczak
WYDAWNICTWO: Kobiece
GATUNEK: Kryminał
Materiał reklamowy przy współpracy 
z Wydawnictwem Kobiecym

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik 


 
 
Żeś się Anka połaszczyła na "świąteczny kryminał w stylu Agaty Christie" to teraz się gimnastykuj nad recenzją dłuższą, niż "takie se to było"...
 
Święta za pasem, na drogach wszelakich wzmożony ruch, bo wszyscy chcą dotrzeć na wigilię Bożego Narodzenia do rodziny/domu/ukochanego miejsca. Na stacji kolejowej w Londynie tłok. Wśród pasażerów spotykamy byłą detektyw śledczą Roz, celebrytkę Meg ze swoim chłopakiem, grupę młodzieży biorącą udział w teleturnieju wiedzy oraz wiele wiele innych osób, które nie przypuszczają, że podróż tym sypialnianym pociągiem do Fort William okaże się śmiertelną pułapką. Z powodu obfitych opadów śniegu dochodzi bowiem do wykolejenia się pociągu. Ale to nie przerwana podroż stanowi realne niebezpieczeństwo. W pociągu grasuje "osoba planująca zabójstwo", która nie cofnie się przed niczym aby zrealizować swój plan.

Opis kuszący, prawda? Na dokładkę tumany śniegu, ciepełko czekające na podróżnych u kresu ich podroży, taka fajną atmosferę oczekiwania. I tu nagle jeeeeeeBBB - zabójstwo. Pomysł na fabułę może i nie należał do najbardziej oryginalnych, wszak sama wspomniana Christie przeprowadziła już za sprawą Herkulesa Poirota niebywale udane śledztwo w Orient Expresie. Ale Alexandra Benedict wybrała nieco inna trasę - podjęła się rozwinięcia bardzo trudnych tematów oraz wplecenia w tę niełatwą mieszankę emocji i doświadczeń sporo kontrowersyjnych kwestii. To się może podobać, może intrygować i angażować emocjonalnie. Nie mnie. Nie poczułam w tej historii ani energii, ani smutku, ani agresji, która powinna buzować pod skórą mordercy. Bohaterowie różnorodni i dość ciekawie sportretowani, ale i tutaj nie poczułam szybszego bicia serca - ani sympatii, ani antypatii (prócz oczywistego braku tolerancji na Grega). 

Autorka ma sprawne pióro i nie boi się zagłębiać w nieco kontrowersyjne rejony. W powieści zabrakło mi jednak ikry - przyspieszonego bicia serca, co, w kontekście podejmowanych zagadnień, winno mieć miejsce. Przecudny pomysł na książkę kucharską za pomocą której nieżyjąca matka Roz przekazuje córce wyrazy miłości. To były najmocniej poruszające mnie fragmenty, które ukazują, że nie każdy potrafi o miłości mówić, ale to nie znaczy, że nie kocha.

Zdecydowanie nie jest to świąteczna ciepła, lekka bajeczka, z przytulasami, pojednaniem i całusami pachnącymi piernikiem. Chociaż przepis na świąteczny tablet już zasilił moja własną książkę kucharską;)


 

Komentarze

Popularne posty