Rozmiar szczęścia nie daje. Marta Kieniuk-Mędrala

TYTUŁ: Rozmiar szczęścia nie daje
AUTOR: Marta Kieniuk-Mędrala
WYDAWNICTWO: Novae-res
GATUNEK: Poradnik
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res

Zdjęcie Autorskie Anna Sukiennik


Wiecie co sobie myślałam? Że jak będę chuda, to będę szczęśliwa. Powtarzałam to sobie dzień w dzień i uwierzyłam, ze rozmiar trzydzieści cztery przyniesie mi takie pokłady radości, że nie będę pragnęła nic ponadto.

Kiedy pożywnie staje się niezależnym bytem, który reguluje i ma dominujący wpływ na nasze emocje, gospodarkę hormonalną i samopoczucie. Kiedy jeden dzień bez treningu to małe trzęsienie ziemi naszego nastroju. Kiedy dotychczasowe priorytety, hierarchia wartości z mężem, rodziną, przyjaciółmi  na szczycie staje się kupką gruzu... bo...

Rozmiar zawładnął moim umysłem i stał się dla mnie numerem jeden.

Bardzo ważny głos w kwestii fit-życia. Marta Kieniuk-Mędrala odsłania przed nami drugą stronę bycia fit. Swoją "przygodę z odchudzaniem" zaczynała od 66 kilogramów przy wzroście 162 cm. Postawiła sobie cel, do którego, dzięki samodyscyplinie i niesamowitej determinacji, sukcesywnie się zbliżała. Jej spektakularną metamorfozę mogłyśmy podziwiać na fanpageu jednej z najpopularniejszych polskich trenerek. Dziś Marta opowiada co tak naprawdę kryło się za uśmiechem zdjęcia "po"... Jak bardzo wyścig do samoakceptacji wciąż aktualizował miejsce mety. Bo zdawałoby się, że sukces został osiągnięty, ale to nadal nie było "to". Bo można więcej, lepiej, mocniej, ładniej. Tak zaczyna się przerażająca droga poprzez ortoreksję, anoreksję, początki bulimii. Droga okraszona motywującymi "dasz rade!", "Kto jak nie Ty!", "Jesteś silna, pokaz wszystkim, że się mylą", które zagłuszają głos rozsądku, który cichutko szczepce: "przesadzasz!".

Marta odsłania prawdę o instagramowych filtrach, podaje sposób na "idealna pozę", aby wyglądać smukło i szczupło. Ukazuje obłudę, kłamstwo i toksyczność, jaką nasączone są idealne, wygładzone fotki. Rzekomo motywujące, a w praktyce wzbudzające zazdrość i agresje, w rożnych proporcjach ("ona ćwiczy mniej a wygląda lepiej ode mnie"). Jak bardzo przemysł fit manipuluje naszą psychiką, rujnuje nasze zdrowie, i, paradoksalnie, poczucie własnej wartości. Nie wspominając o pieniądzach. Biznes. Czysty biznes.

Rozmiar szczęścia nie daje to pamiętniko-poradnik, w którym główną rolę odgrywają emocje i prawda. Na drug plan schodzi styl i język, chociaż nie sposób zauważyć, że króluje tu chaos narracyjny (przeskoki czasowe) i wielokrotne powtórzenia (dziurawy dres, przepis na idealna fotkę na insta). Być może podkreślają one emocjonalny wydźwięk tego poradnika, próbę dotarcia do czytelniczek, które powolutku zapadają się w grząskie piaski świata fit. Rozmiar szczęścia nie daje nie jest źródłem wiedzy merytorycznej o jednostkach chorobowych, fizjologii człowieka, biochemicznych uwarunkowaniach ludzkiego organizmu. Nie znajdziemy w niej definicji i szczegółów dotyczących diet. I bardzo dobrze! Bo takich pseudonaukowych poradników na ryku wydawniczym mamy mnóstwo. Ta pozycja to czysto emocjonalne i intuicyjne spostrzeżenia autorki, jej osobiste przemyślenia i wnioski.

Żyłam w dość dziwnym przekonaniu, że jak jednego dnia odpuszczę, to mój tłuszcz na nowo zacznie rosnąc, a ja będę tyć w tempie dziesięciu kilo na dzień.

Bardzo osobiste, odważne rozważania Marty otwierają oczy na wiele kwestii. Rynek fit (począwszy od strojów, produktów, suplementów, kończąc na coachach, trenerach personalnych) ma się doskonale. Ludzie coraz częściej sięgają po zdrowe produkty, czytają skład tego, co kupują, trenują, przeznaczają sporą część swoich pieniędzy na to, bo wyglądać dobrze. I świetnie! Ten poradnik NIE zachęca, aby porzucić wszelaką aktywność fizyczną, żeby objadać się chipsami, frytkami, kebabami na złość modzie na bycie-fit. Ten poradnik podkreśla, że najważniejsza jest równowaga, znalezienie balansu miedzy Cheeseburgerem a Szóstką Weidera. Nie dajmy się zwariować. Jedzenie to nie nasz przeciwnik, ale paliwo potrzebne do zmierzenia się z prawdziwym wrogiem jakim jest stres zmęczenie czy zbędne kilogramy.

Sztuka tkwi nie w tym, by na silę wykluczać większość dostępnych produktów, ale żeby jeść je w umiarkowany sposób.

Komentarze

Popularne posty