Odyseja kota imieniem Homer. Gwen Cooper
TYTUŁ: Odyseja kota imieniem Homer
AUTOR: Gwen Cooper
WYDAWNICTWO: Nowa Baśń
TŁUMACZENIE: Anna Bańkowska
GATUNEK: Literatura piękna
Materiał reklamowy przy współpracy
z Wydawnictwem Nowa Baśń
Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik |
Przyjemna. To była naprawdę przyjemna lektura. Nie fascynująca, nie ekstremalnie wzruszająca, ale właśnie taka - ujmująca swoją zwyczajnością i naturalnością.
"Czasem, żeby zdobyć coś, czego pragniesz, musisz wykonać skok w ciemno".
Homer miał farta, bo trafił na swojego ludzia... A może właśnie odwrotnie? Gwen to szczesciara, bo odnalazł ją Homer - kot niewidomy od urodzenia. Kot, który udowadnia, że z niepełnosprawnością nie tyle można normalnie funkcjonować ile że można czerpać garściami z życia i w ogóle o niepełnosprawności nie wiedzieć!
Autorka daje piękne świadectwo swego rodzaju bohaterstwa. I chociaż wielokrotnie podkreśla, że pojawienie się w jej życiu Homera - niewidomego kota - to błogosławieństwo, to mimo wszystko musiała w znaczny sposób zreorganizować swoje życie. A że ostatecznie okazało się, że te zmiany zmierzały ku dobremu podkreśla wymowę tej historii. Że nie warto się poddawać, że pomoc potrafi przyjść z kompletnie nieoczekiwanej strony. Że ofiarując zwierzętom oddanie i miłość otrzymujemy od nich dokładnie to samo oddanie i tę samą miłość, ale pomnożone razy tysiąc.
Chciałabym napisać, że ta powieść ma uniwersalny wydźwięk i jest dla każdego. No nie, uważam, że właśnie miłośnicy zwierząt, a zwłaszcza kotów, odnajdą w tej historii więcej niż inni.
"Odyseja kota imieniem Homer" napisana lekkim stylem, czyta się błyskawicznie z uśmiechem na twarzy i przekonaniem, że miłość zwierząt do człowieka to najczystszy i najpiękniejszy rodzaj miłości.
Komentarze
Prześlij komentarz