Mroczna materia. Blake Crouch

TYTUŁ: Mroczna materia
AUTOR: Blake Crouch
TŁUMACZENIE: Paweł Wieczorek
WYDAWNICTWO: Zysk i S-ka
GATUNEK: Thriller. Fantastka

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik 


Wyobraź sobie [jak ja luuubię tak zaczynać;)], że cofasz się do przełomowego momentu w Twoim życiu. Na pewno taki masz. 
  Przypadkowe spotkanie z obecnym mężem/żoną, 
  rozstanie z chłopakiem, 
  wybór takiego a nie innego kierunku studiów, takiej a nie innej pracy, 
  dwie kreski na teście ciążowym. 

Zastanów się, bo niekiedy jeden krok, gest, słowo potrafią pobudzić lawinę zdarzeń. Lawinę, która wyrzuciła Cię właśnie w tym miejscu. Tu i teraz. W takiej formie, w takiej kondycji i z takim bagażem doświadczeń. A teraz wyobraź sobie, że podejmujesz inna decyzję. Nie spotykasz swojego obecnego męża/żony, bo spóźniłeś się na tramwaj, wiązałeś sznurowadło, zachciało Ci się siku, nie poszedłeś na imprezę. Nie rozstałaś się z chłopakiem, bo dałaś mu kolejną szansę. Zrezygnowałeś ze studiów, nie przyjąłeś bardzo atrakcyjnej pracy. Nie urodziłaś dziecka...

Niepokojącym paradoksem jest to, że choć nad wszystkim panujemy, to tylko w takim zakresie, w jakim panujemy nad sobą.

Crouch przedstawia nam alternatywną wersję ludzkiej egzystencji. Przerażającą wizję... Główny bohater Jason wiedzie ustabilizowany, spokojny żywot. Ma kochającą żonę Danielę i wspaniałego syna, dobrą pracę wykładowcy fizyki. Jeden wieczór zmienia jego życie... na jego życie... ale inne, alternatywne, które nie ma racji bytu. Problem polega na tym, że to właśnie w tym alternatywnym życiu, w którym Daniela NIE jest jego żoną, nie mają syna a on nie jest wykładowcą na uniwerku tylko geniuszem światowej sławy, zostaje uwięziony... 

Zrozumiałem, że jesteśmy czymś więcej niż sumą naszych wyborów i że w matematyce naszej tożsamości rolę grają wszystkie ścieżki, jakimi mogliśmy podążyć.

Mroczna materia to przerażająca wizja świata, a nawet światów równoległych. Ale dla mnie Mroczna materia to przede wszystkim historia o miłości. Prawdziwej, wytrwałej i bezwarunkowej.

Idziemy własnymi,  sztywno wytyczonymi drogami, tak bardzo jesteśmy zagłębieni w koleinach, że przestajemy widzieć, kim tak naprawdę są ci, których kochamy.

Sama historia jest niesamowicie wciągająca, elektryzująca i bardzo oryginalna. Pomysł został dość dobrze dopracowany (przykłady nieścisłości albo zbędnych wątków byłyby zbyt wielkim spojlerem, więc je sobie daruję;)), jednak mam jedno zastrzeżenie co do formy. Autor, aby podkreślić zapewne dynamikę akcji posługiwał się wykrzyknieniami, bezokolicznikami, krótkimi zdaniami. Taki typ wypowiedzi faktycznie nadaje tempa akcji, na dłuższą metę staje się irytujący. 
Bo bohaterowie uciekają.
Wciąż uciekają.
Nie wiedzą.
Że grozi im niebezpieczeństwo.
Wielkie niebezpieczeństwo.
A rozwiązanie zagadki jest blisko.
Bardzo blisko.

Może wpieniać, nie? ;)

Bardzo dobra pozycja. Z ważnym przekazem: doceniaj to, co masz. 

Komentarze

Popularne posty