Trzynasty dzień tygodnia. Ryszard Ćwirlej

TYTUŁ: Trzynasty dzień tygodnia
AUTOR: Ryszard Ćwirlej
WYDAWNICTWO: MUZA
GATUNEK: Kryminał
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik 

Bimber, wóda, klubowe. Gdzieś pomiędzy nimi śledztwo, stan wojenny i perypetie poznańskich milicjantów. Już samo czytanie Trzynastego dnia tygodnia podnosi stężenie alkoholu we krwi. Rozchodniaczek, maluszek, popołudniaczek, klin, a na zagrychę fajka (brudząca palce), bo w sklepach pustki i zakąsek brak. 

Ryszard Ćwirlej przenosi nas do roku 1981. Mamy grudzień. A w grudniu niespodzianka śnieg i mróz. Milicja Obywatelska na jednym z poznańskich osiedli przeprowadza akcję zatrzymania działacza Solidarności. Sprawna i szybka interwencja okazuje się nie aż tak szybka i nie aż tak sprawna, ponieważ w sąsiednim mieszkaniu odnajdują zastrzelonego mężczyznę. Wszystko wskazuje na to, ze była to śmierć samobójcza, ale kiedy okazuje się, że w podobnych okolicznościach w innej części miasta dochodzi do podobnego incydentu milicjanci rozpoczynają śledztwo i poszukiwanie zabójcy. A raczej zabójców, bo w miejscach zdarzeń świadkowie widzieli milicyjną nyskę oraz dwóch mężczyzn jednego milicjanta, drugiego cywila. 

Porucznik Marcinkowski z MO chcąc nie chcąc łączy siły z oddelegowanym z SB chorążym Teofilem Olkiewiczem, aby wyjaśnić nie tylko zagadkę tajemniczych morderstw...

Zabawny to kryminał, nasączony pokaźną porcją procentów, zagęszczony papierosowym dymem oraz niewybrednymi, seksistowskimi i politycznymi żartami. Kawał konkretnej, męskiej prozy, ze specyficznym, cierpkim humorem. Akcja powieści zaczyna się 13 grudnia 1981 roku w niedzielę, kiedy mieszkańcy nie tylko Poznania, ale całej Polski zostają poinformowani, że w kraju zostaje wprowadzony stan wojenny. Telefony, telewizja, radio nie działają, na ulicy wyjeżdżają czołgi. Ludzie są zdezorientowani i przerażeni. Autor nie skupia się jednak na tragizmie i strachu, ale kreśli wizję umiejętnego przystosowania się poznaniaków do zaistniałych okoliczności. Wiadomo, jest strach, wzmożona ostrożność, ale także utyskiwanie na Jaruzelskiego, jawna niechęć do SB okazywana przez obywateli, kombinowanie jak ominąć jakże krzywdzący i niesprawiedliwy nakaz prohibicji, z kim trzymać, do kogo się odezwać. Swobodny język jakim operuje autor wzbogacony jest o elementy gwary poznańskiej, co nadaje opowiadanej historii takiej swojskości i wiarygodności.

Zaraz, ino się oblikę. Giry se dopiero umyłam...Nie mogę wyjść, bo podłogę uślumpram!

Trzynasty dzień tygodnia to skan, wierny skan ówczesnych realiów Polski. Autor zadbał o najdrobniejszy szczegół nie tylko w "rysowaniu scenografii" ale także w kreacji postaci. I to właśnie te elementy składowe fabuły, ta warstwa obyczajowa wywarły na mnie największe wrażenie, gdzieś w tle toczyło się śledztwo ale było one niejako dodatkiem. Jak się okazało na koniec dodatkiem z genialnym i niespodziewanym zakończeniem. Jedyne, do czego można mieć uwagę to zbyt duża ilość bohaterów oraz alkoholowych libacji. Można się pogubić kto jest kim i gdzie pracuje, ale już nie sposób wskazać kto jest na kacu, a kto jest trzeźwy. Bo wszyscy są non stop pijani.

Jestem absolutnie zachwycona stylem Pana Ćwirleja, humorem, kreacją bohaterów oraz zmyślnym połączeniem wszystkich rozwijanych w powieści wątków. Poznaniacy mają wielkie szczęście i niemałą gratkę z możliwości wglądu w to, co działo się na ich ulicach, w ulubionych lokalach i na ich osiedlach prawie 40 lat temu.

Chylę czoła, biję brawo i sięgam po kolejne książki autora. Zdecydowanie polecam.

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik 

Komentarze

Popularne posty