Żyj i pozwól żyć. Hendrik Groen

TYTUŁ: Żyj i pozwól żyć
AUTOR: Hendrik Groen
TŁUMACZENIE: Ryszard Turczyn
WYDAWNICTWO: Albatros
GATUNEK: Literatura współczesna
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Albatros






Zdjęcia autorskie Anna Sukiennik


Polecę z sucharem starym jak świat, który idealnie pasuje do sytuacji życiowej Arthura Ophofa głównego bohatera ;)

Życie jest jak papier toaletowy: długie, szare i do dooopy. Bo Arthur, jak sam mówi: od dwudziestu trzech lat "robi w papierze toaletowym". Handluje środkami czystości. Do czasu. Bo w swoje pięćdziesiąte urodziny zostaje poinformowany, że redukcja etatów w firmie, w której przepracował prawie połowę swoje życia dotknie go bezpośrednio: zostaje zwolniony. 
Bilans całkowity: brak pracy, jedna żona, z którą od dłuższego czasu nie tylko nie sypia, ale i nie do końca znajduje wspólny język. Trzech kumpli. Jedna teściowa, którą, UWAGA!, uwielbia. Jeden teść, którego nie cierpi. I permanentne wypalenie życiowe... Wypalenie tak mocne, że Arthur postanawia zacząć życie od nowa. Dosłownie przy pomocy kolegów sfinguje własną śmierć i zaplanuje pogrzeb.

"W miarę upływu czasu w płaszczu naszej miłości pojawiły się poważne dziury. Unikamy się nawzajem, ponieważ gdy jesteśmy blisko siebie, przekraczamy granicę rozdrażnienia".

Fenomenalna! Błyskotliwa! Ze specyficznym, cierpkim humorem, trafnymi odważnymi spostrzeżeniami i najdoskonalszą formą sarkazmu. Zabawne dialogi, komizm sytuacyjny i niewymuszone, tak naturalnie wtłoczone w tekst maksymy, prawdy życiowe i przepiękne, chwytające za serce albo wręcz zmuszające do zadumy złote myśli. 

Teoretycznie tematem przewodnim "Żyj i daj żyć" jest "ślizganie się" po życiu, obojętność, bierność i ociężałość życiowa. Główny bohater bardzo by chciał, ale nie do końca ma odwagę, nie do końca mu się chce i nie widzi potrzeby. Afra żona Arthura przedstawiona została jako przycisk awaryjny i hamujący więzi nie tylko siebie, ale i męża w klatce konwenansów, strachu i rutyny. Ale czy na pewno? Może tak naprawdę Arthur właśnie takiego hamulca bezpieczeństwa w postaci fochów żony i cichych dni potrzebował? Może tak mu jest wygodniej? 
Autor z niebywałą wnikliwością, krok po kroku odsłania prawdę na temat uschniętego uczucia, wypalonych chęci i konsekwencji totalnej asertywności do... wszystkiego. 

[Afra] Wciąż wygląda pięknie, kiedy śpi, ale jej uroda jest już nie dla mnie. [...] szczęście ma nieznaną z góry, ale ograniczoną datę ważności. [...] U nas to już minęło. Tylko sobie przeszkadzamy".

I ta genialna końcówka, która wprawia nas w osłupienie. Śmiałam się w głos, chociaż generalnie nic śmiesznego w tym nie było. I właśnie w tym tkwi fenomen tej historii będziemy się śmiać tylko wtedy, kiedy dostrzeżemy paradoks i złożoność tej historii.

Historia Arthura prowokuje, bawi i zmusza do reorganizacji własnego życia. Zwalnia blokady i uzmysławia nam, że życie jest tylko jedno, nie warto tkwić w studni marazmu. Nawet jeśli nam w tej studni stosunkowo wygodnie, w miarę przytulnie i bezpiecznie. Tyle że nad nami jest niebo...

Rewelacyjna historia. Polecam po stokroć =)


Komentarze

Popularne posty