Wampir z Zagłębia. Przemysław Semczuk
TYTUŁ: Wampir z Zagłebia
![]() |
Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik |
Przemysław Semczuk to zrobił. Nie tylko napisał doskonały, wnikliwy, rzetelny reportaż, ale przede wszystkim zasiał ziarno niepewności. Ziarno, które kiełkuje w zastraszającym tempie... Czy Zdzisław Marchwicki rzeczywiście był Wampirem z Zagłębia? Czy skazano niewinnego człowieka, ofiarę systemu, ofiarę nacisku władzy i ofiarę publicznej nagonki?
Zdzisław Marchwicki został uznany za winnego zabójstwa czternastu i usiłowaniu zabójstwa sześciu kobiet. Po długim procesie skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 29 kwietnia 1977 roku.
Przemysław Semczuk w swoim reportażu udowadnia, że samo śledztwo było pełne kontrowersji, a sposoby na odkrycie tożsamości Wampira wręcz kuriozalne...
Bałam się tej książki. Bynajmniej nie z powodu głównego tematu, ale dlatego, że Semczuk wywraca do góry nogami uporządkowaną, zamkniętą i, zdawałoby się, wyjaśnioną przeszłość. Że proces Marchwickiego rzeczywiście mógł być mistyfikacją i manipulacją przypominającą występ teatralny z doskonałą grą aktorską i perfekcyjnie spreparowanymi didaskaliami.
Wszystkie dowody, zeznania, spostrzeżenia, akta sprawy, adnotacje zostały przez autora raz jeszcze przeanalizowane, a wnioski do jakich dochodzi są wstrząsające. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Marchwicki był tylko marionetką pionkiem, możliwe, że był ofiarą...
"Wampira z Zagłębia" czytałam bardzo długo, jak na moje standardy. Ogrom szczegółowych informacji był przytłaczający, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Czułam te emocje buzujące na sali rozpraw, słyszałam krzykliwe zeznania. Autor w niezwykle precyzyjnie zrelacjonował nie tylko przebieg procesu ale i życie rodzinne oskarżonego.
Nie jestem w stanie zwizualizować sobie ogromu pracy, jaką w przygotowanie do napisania "Wampira z Zagłębia" włożył Przemysław Semczuk. Bo to nie chodzi tylko o miesiące, lata notowania, szukania, grzebania. Nie chodzi o ilość przeczytanych stron czy wysłuchanych zeznań. Pisarz "wchodząc" w pisaną przez siebie powieść nie zostawia umysłu, emocji i serca w poczekalni. Pisarz nie "odbębnia" ośmiu godzin roboczych i nie idzie napić się browara po pracy. Pisarz siedzi w tej historii permanentnie. Dniami i nocami, umysłem i ciałem. Chyba nie chcę wiedzieć jak mocno eksploatujące na każdej płaszczyźnie było pisanie "Wampira z Zagłębia". Chylę czoła za ogrom pracy i trudu włożonego w napisanie reportażu który poddaje w wątpliwość to, co teoretycznie zostało wyjaśnione; krzywi to, co naprostowane i otwiera z głośnym zgrzytem furtkę do tajemnicy. Autor głośno i wyraźnie zadaje niewygodne pytania, które nijak nie pasują do całości. Tylko od czytelnika zależy jak zinterpretuje treść.
Konkretny, wnikliwy reportaż wzbogacony o QR kody, które przekierowują do konkretnych zdjęć, adnotacji, listów, aktów spraw. Atrakcyjny i ciekawy sposób, aczkolwiek moi rodzice, którzy teraz czytają "Wampira z Zagłębia" nie mają wglądu do tych dodatków.
Pozycja obowiązkowa dla osób ceniących pióro dociekliwe, skrupulatne i dosadne.
Komentarze
Prześlij komentarz