Zbawmy się u Adamsów. Mendal W. Johnson

  TYTUŁ: Zabawmy się u Adamsów

AUTOR: Mendal W. Johnson
TŁUMACZENIE: Bartosz Czartoryski
WYDAWNICTWO: Vesper
GATUNEK: Horror
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Vesper

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik




Kiedy pozornie niewinna zabawa przeradza się w dramat. 

Najwyższy czas zmierzyć się z największym tegorocznym rozczarowaniem. Miało być emocjonalnie, wstrząsająco i przejmująco, miało sięgać poziomu transcendentnego. Nie sięgnęło. 

Autorowi udało się w sposób bardzo plastyczny oddać klimat Ameryki lat 70, z sielankową małą miejscowością, życzliwymi sąsiadami, dzieciakami beztrosko bawiącymi się nad wodą i uczęszczającymi w galowych strojach oraz nienagannych fryzurach do szkółki niedzielnej. Ponieważ Adamsowie wybierają się na kilkutygodniowe wakacje do opieki nad swoimi dziećmi zatrudniają młodą studentkę - Barbarę. A Barbara kocha dzieci, kocha wyzwania i przygody. Nie zdaje sobie sprawy, że dwunastoletni Bobby, dziesięcioletnia Cindy wraz z dziećmi z sąsiedztwa także lubią wyzwania i przygody. Ale w nieco innym charakterze. Bo Bobby, Cindy i nieco starsi - John, Dianne i Poul - lubią testować, przekraczać granice i realizować nawet najgłupsze pomysły. Wolna piątka przygotowała dla Barbary bardzo oryginalną zabawę - zabawę w więźnia i oprawców. 
To nie będzie ubaw po pachy. To będzie ogrom bezsensownej przemocy pokaz siły i walka charakterów. To będzie wojna o przetrwanie. 

Grady Hendrix wspomina w posłowiu, że "Zabawmy się u Adamsów" zostało przyjęte przez krytykę niejednoznacznie. Jeden z recenzentów napisał: "nie ma w niej ani trochę życia". Podzielam tę opinię i niestety staję tym razem po ciemnej stronie mocy - niezadowolonych czytelników. Marudzących czytelników. 

O ile temat podjęty przez Johnsona w dziwny sposób hipnotyzuje, żeby nie napisać "fascynuje", to sposób, w jaki podaje tę historię jest nieadekwatny do ciężaru zagadnienia. Dlaczego człowiek zadaje ból i jaka jest etymologia okrucieństwa? Skąd w ludziach biorą się najgorsze popędy i co powoduje ich aktywowanie? Czy poczucie władzy i kontroli zawsze zwycięży nad empatią? Czy dzieci są zdolne zadawać ból dla zabawy? 

Czy człowiek może być z natury zły? Bez dorastania w patologicznym środowisku, bez psychicznego i fizycznego znęcania się. Po prostu na wskroś zły, mimo iż dostawał ciepło, dobro i zrozumienie... Może. I właśnie o tym jest powieść "Zabawmy się u Adamsów". Autor nie udziela nam odpowiedzi dlaczego piątka dzieciaków w wieku od 10 do 17 lat uwięziła i torturowała dwudziestoletnią opiekunkę, którą nie tylko lubili ale i podziwiali. Ten brak odpowiedzi nie jest zarzutem w stronę autora. To my, czytelnicy, sami musimy znaleźć odpowiedź czym spowodowana była ta tragedia zwana "zabawą". Czepiać się będę sposobu, w jaki autor to wszystko opisał. To była nuda, to było kilkadziesiąt stron wewnętrznych dylematów, z których absolutnie nic nie wynikało. Teoretycznie poznajemy myśli każdej postaci biorącej udział w torturach, więc finalnie powinniśmy domyślić się dlaczego, po co i jak. Niestety - zabrzmi dziwnie, szczególnie w kontekście podejmowanego tematu, to była nudna paplanina pełna powtórzeń i bezsensownego lawirowania wokół tematu. 

Nie oczekiwałam brutalnych opisów krzywd, jakich dopuszczają się dzieci względem Barbary i na szczęście Johnson nie poszedł w tę stronę. Jednak odrobinę zagubił się w takim melodramatyczno- romantycznym wydźwięku, po łebkach traktując psychologię postaci. Nie wspominając o porażce, jaką były dialogi... 

Z plusów - powieść ma klimat oraz dotyka ważnego aspektu, jakim jest zło i łatwość z jaką absolutnie każdy jest zdolny do krzywdzenia innych. Mocną stroną powieści jest początek, genialne (!) ilustracje, a dokładnie portrety postaci występujących w książce i... posłowie Handrixa 🤷‍♀️

Wierzę, że entuzjaści tej powieści odnaleźli głębię i ogrom emocji. Ja się do tych szczęśliwców nie zaliczam. 


Komentarze

Popularne posty