Żywiołaki. Michael McDowell

 TYTUŁ: Żywiołaki

AUTOR: Michael McDowell
TŁUMACZENIE: Tomasz Chyrzyński
ILUSTRACJE: Jakub Sokólski
WYDAWNICTWO: Vesper
GATUNEK: Horror 
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Vesper

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik 


 
 
Horror niespieszny z akcją sączącą się jak ziarenka piasku w klepsydrze. Powolutku, sukcesywnie, z jednostajnym rytmem, ale konsekwentnie i nieprzerwanie aż do przerażającego finału. 

Trzy wiktoriańskie domy leżące w Baldame od lat należą do dwóch niezwykle zamożnych rodzin. To tam  Savagowie i McCrayowie spędzają wakacje. Tam wracają każdego lata, aby w miejscu, gdzie czas zdaje się zwalniać, zregenerować siły i odzyskać wewnętrzną harmonię. Niebywałe, bo w jednym z tych domostw stojących w tumanie piasku, ewidentnie dzieje się coś dziwnego. Niezrozumiałego. Groźnego. Śmiertelnie niebezpiecznego. Mimo dziwacznej aury, Baldame, wraz z trzema domami, w dziwny magnetyczny sposób wciąż przyciąga Savagów i McCrayów. Jednak tego lata coś się zmieni, zło przybierze materialną postać i nie pozwoli, aby o nim zapomniano...

"Żywiołaki" rozpoczyna wstrząsająca scena pogrzebu matrony Savage’ów - nielubianej i apodyktycznej kobiety. Jednak żadna antypatia nie tłumaczy tego, co uczynili członkowie rodziny na pogrzebie... Zaczyna się od trzęsienia ziemi, później jest monotonie i momentami nużąco. Ale ta nuda to pułapka, bo Michael McDowell buduje grunt do szalenie fascynującego wątku głównego, jakim jest zło pierwotne, bezkształtne, żyjące li tylko w naszych wyobrażeniach i mrocznych fantazjach. Takie zło, które wypuszczone z głowy przybiera materialną formę i niszczy, krzywdzi i zabija. Bezkształtne, niczym przesypujący się miedzy palcami piasek, nabiera formy i wypełnia się furią, rządzą krwi. Właśnie tę umiejętność - przemianę pozornie zwyczajnej rzeczy w śmiertelnego wroga ludzi - najbardziej podziwiam u Kinga, u którego tak zwyczajne przedmioty jak telefon, ciasto czy sztuczna szczęka naszprycowywane są złem. McDowell zrobił to samo ze zwykłym, cieplutkim, nadmorskim piaskiem.
 
Doskonale wykorzystany motyw nawiedzonego domu, który emanuje nieokreśloną grozą, a jednak nadal przyciąga jakąś dziwną magnetyczną siłą. Świetna kreacja postaci i dość oryginalne relacje miedzy poszczególnymi członkami rodziny (ze szczególna uwagą relacji ojciec-córka). Zabawne dialogi, duszny klimat i groza wyzierająca z kart powieści. "Żywiołaki" to naprawdę doskonały horror dla tych fanów grozy, który cenią sobie niespieszną akcję oraz silnie splątanie horroru z warstwą obyczajową. Szata graficzna jest...upiorna... bardzo dosłowna. Jeśli miała wzbudzać wstręt i strach, to zdała egzamin. Za ilustracje odpowiadał Jakub Sokólski. Całość w pięknym wydaniu naturalnie made by Wydawnictwo Vesper - brawo.

Ciekawostka jest, że Michael McDowell jest twórca scenariusza do filmu "Sok z Żuka". Nie wiedziałam, może Wy tez nie wiedzieliście, więc wspominam ;) a "Żywiołaki" polecam i daje siódemkę w dziesięciostopniowej skali.

Komentarze

Popularne posty