Wyspa Sachalin. Eduard Wierkin

 TYTUŁ: Wyspa Sachalin 

AUTOR: Eduard Wierkin 
TŁUMACZENIE: Paweł Podmiotko 
WYDAWNICTWO: Czarna Owca
GATUNEK: Fantastyka/Literatura Postapokaliptyczna
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarna Owca

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik 





Czytając tę powieść czułam się jak Przykuci do wiadra - katorżnicy mieszkający na Wyspie Sachalin, którzy w ramach kary za przewinę dożywotnio dźwigali wiadro z określonym ładunkiem. Miałam się zachwycać wizją postapokaliptycznego świata, a czułam się przytłoczona mnogością nudnych opisów i stojącej akcji...

Na świat przyszła zagłada. Zniknęły dawne mocarstwa, aglomeracje zmieniły się w pustkowia. Niemal cała ludzkość wyginęła. W zgliszczach dogasającego człowieczeństwa ostała się Japonia. To właśnie stamtąd wyrusza na wyprawę badawczą
Lilak - młoda futurolożka. Zostaje oddelegowana do pracy w terenie przez swojego profesora. Wyrusza na wyspę Sachalin, aby w tym upadłym miejscu, w którym zanikły wszelkie przejawy nie tylko cywilizacji ale i człowieczeństwa, odnaleźć wizję przyszłości i odpowiedź na pytanie "dokąd zmierza świat?".

Zastanawiam się co jest bardziej przerażające - czy wizja upadku ludzkości przeżartej MOB - wścieklizną czy to, jaką dawkę nudy serwuje nam Wierkin...? Pisarz, który ma ogromny talent do charakterystyki brudu, upadku maralnego i przenikającego na wskroś zła. Pisarz, którego wizja zagłady przyprawia o mdłości i wywołuje podskórny niepokój. Pisarz, który stworzył przerażający świat wypalony, wyniszczony, zainfekowany zepsuciem i grozą. Wierkin zaprzepaścił taki ogrom atutów tworząc powieść tak niemrawą, z akcją przyspawaną do pierwszych stron (kilkustronicowy opis makintosza bije na alarm już na wstępie). Niby w okolicy dwusetnej strony dostajemy czytelniczego powera, bo TAK! DRGNĘŁO! RUSZYŁO! TERAZ BĘDZIE OGIEŃ. Ta. A po tym chwilowym zrywie kolejne 250 speedu leniwca.

Nie potrafię w sposób konkretny i rzetelny określić tego, jak Wierkin kreuje postaci. Skutecznie odstraszał mnie kilkustronicowy opis wspomnień, który absolutnie nic nie wnosił ani do akcji, ani do charakterystyki bohaterów. Może docelowo miał być częścią wspólnej układanki osobowości danej postaci. Nie dane było mi skompletować całości tych puzzli, bo, będę szczera - zastosowałam chwyt "nadniemnowy" (zaczerpnięty ze sposobu czytania "Nad Niemnem") i omijałam calusie akapity, kiedy wyczuwałam nudę.

Powieść niespieszna. Pozornie wyzuta z emocji, sucha. Szokująca, z dosadną, przerażającą wizją upadku szkieletu moralnego. Niestety ze względu na toporny styl sdecydowanie nie dla mnie.

Jednocześnie podkreślę - jeśli ktoś lubi mocno filozoficzne teksty, dywagacje, kontemplację na temat ludzkiej natury - ta powieść ma szansę zachwycić i sponiewierać wewnętrznie.

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik 


Komentarze

Popularne posty