Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii. Berenika Lenard, Piotr Mikołajczak

TYTUŁ:  Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii

AUTOR: Berenika Lenard, Piotr Mikołajczak
WYDAWNICTWO: Otwarte
GATUNEK: Literatura podróżnicza
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Otwarte

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik




"Nie da się zobaczyć tego kraju i poznać jego cudów w kilkanaście dni. Islandia jest jak narkotyk, wciąga i nie pozwala o sobie zapomnieć. Dlatego tylu ludzi decyduje się na powrót. I wciąż przyjeżdżają nowi".

"Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii" jest pełna kontrastów, które widać już w tytule. Poetyckie, oniryczne, hipnotyzujące "szepty kamieni" w konfrontacji z epitetem "opuszczony" jest idealnym  wstępem do przygody, w którą zabierają nas literackie umiejętności oraz głód przyrodniczy Pani Bereniki i pana Piotra. Nie przeczytamy tutaj penów pochwalnych ani hurraoptymistycznych tekstów kreślonych emfazą i tonem podniosłym. Autorzy stawiają na realizm, naturalność, na prostotę. I właśnie tym kupili mnie w całości. Bo sztuką jest pisać o pięknie w sposób nienachalny, nieoczywisty i niebezpośredni. 
 
Półmrok, puste, ciemne ulice, wszechobecny chłód i specyficzne poczucie osamotnienia, wyalienowania. Owce. I śmieci. Tak wygląda Islandia "na golasa", odarta z piękna tryskających wodospadów, krystalicznej wody, groźnych i zachwycających swą potęgą wulkanów. Czytamy o zniszczonych gospodarstwa, opuszczonych budynkach, "małych domkach pośrodku niczego". Podróżujemy przez Fiordy Zachodnie, południe Islandii aż po Fiordy Wschodnie.
Nie zabrakło oczywiście rozdziału poświęconego polskim emigrantom na Islandii. O dziwo - Polacy uznawani są za spokojny cichy naród, który nade wszystko ceni pokojowe rozwiązania. Miła odmiana w obliczu wciąż krążącej opinii: "chamy, złodzieje i pijaki". Życie na Islandii to nie bajka (bardzo spodobał mi się fragment codzienności Klaudii - mozolne ubieranie się i droga do pracy. To nie miejsce na rajstopki, szpileczki i zwiewna apaszkę. To miejsce grubych rajtek, szalików i ciężkich butów, żeby nie wyrąbać się na omszałych, śliskich schodach. Wszechobecna wilgotność, jedzenie mocno odbiegające od tego, które jest w Polsce, samotność i poczucie wyobcowania. A jednak jest w Islandii coś, co przyciąga, co hipnotyzuje.

"Islandia zweryfikuje wszystko, co ze sobą przywiozłeś: nadzieje. obawy, zapas gotówki, nawet miłość. Jeśli będziesz się wahać, ten kraj nie da ci szans".

To właśnie przenikanie Islandii głęboko do środka, do ludzkiej duszy i serca sprawia, że chcemy się sprawdzić, wziąć udział w tym "islandzkim challange", które wydobędzie z nas pokłady siły, odporności i, paradoksalnie, romantyzmu. Bo niezależnie od tego jak bardzo śmierdzi rybami, jak bardzo opustoszałe i depresyjne jest to miejsce, to nadal pozostajemy w zachwycie nad potęgą natury. Nad urokliwymi zakątkami, wszechwładną zielenią i krystalicznie czystymi wodami. I chociaż zdjęcia z tej islandzkiej podroży ukazują także podupadające zurbanizowane zakątki, to nadal pełno jest kadrów z zachwycają pięknem przyrodą. 

Zadziwiające jest to, że czytając tak prawdziwy, pozornie wyzuty z magii jeszcze mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że muszę zobaczyć Islandię na własne oczy.
Gorąco polecam "Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii". Z pewnością wrócę do lektury raz jeszcze, w nieco spokojniejszym czasie...


Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik


Komentarze

Popularne posty