Połowiacz. John Longan

 TYTUŁ:Poławiacz

AUTOR: John Longan
TŁUMACZENIE: Tomasz Chyrzyński
ILUSTRACJE: Maciej Kamuda
WYDAWNICTWO: Vesper
GATUNEK: Kryminał
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Vesper

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik



Oficjalnie mianuję "Poławiacza" najbardziej niezdecydowaną książką ever. Nie mogła doprecyzować czy jestem nią zachwycona czy znudzona. Oczarowana czy rozczarowana. To dziwaczne, ale siedzę dupskiem gdzieś pomiędzy tymi frakcjami🤷 

Dla Abe łowienie ryb staje się ratunkiem przed pochłaniającą go otchłanią rozpaczy. Kiedy nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości po stracie ukochanej żony to właśnie spokój wędkowania zakotwicza go w rzeczywistości. Dlatego tak bardzo rozumie to, co przechodzi Dan - jego kolega z pracy. Nie przypuszczają, że ich kolejna wyprawa zakończy się w tak dramatyczny sposób...

Ze stylem Pana Longana polubiliśmy się od razu. Bo to piękne, klimatyczne wodolejstwo zadziwiająco podkreśla i uwypukla to, co autor chciał przekazać. Ogrom emocji ukrytych w pozornie nudnych wywodach i prozaicznych czynnościach. Autor snuje swoją poruszającą i nasączoną smutkiem historię i umiejętnie wplata w realizm elementy fantastyki, a stopniowo także i elementy grozy.
Jak to możliwe, że raz jeżą się nam włoski na karku a za chwil parę poziewujemy solidnie? Nie wiem, Longan tak już potrafi 😉

Aura osaczenia, niepewności i strachu pochłania nas stopniowo. Cała historia Poławiacza i Potoku Holendra podzielona została na trzy części. W pierwszej dominuje smutek i zasiane zostaje ziarnko niepewności, kiełkujący niepokój. W części drugiej przenosimy się do przeszłości i poznajemy Der Fischera oraz historię powstania tajemniczego, mrocznego Potoku Holendra. Ostatnia część znów wraca do Abe i Dana...i próbujemy poskładać w całość tę historię. 

Żałoba, która odbiera nie tylko radość i sens życia, ale i racjonalne myślenie, jest często wykorzystywanym motywem. Stephen King, w swoim "Cmentarzu dla zwierząt" zrobił to może nieco mniej poetycko niż Longan, ale chyba z nieco większą ikrą. I właśnie to - brak dynamiki - jest największym mankamentem "Poławiacza". Stąd też zapewne tak długi czas przeznaczony na lekturę (dwa tygodnie). Co dziwne - wśród recenzentów najwięcej zastrzeżeń pojawia się w stosunku do części drugiej, moim zdaniem najlepszej. I to właśnie tam pojawia się najbardziej przerażająca scena książki - akcja z migdałami w składziku... Paradoksalnie samo starcie z Poławiaczem było dla mnie najnudniejsze 🤷.

Nie żałuję czasu spędzonego z "Poławiaczem". 
Ta recenzja zadziałała na mnie niczym rachunek sumienia i w ostatecznym rozrachunku już nie nie jestem aż tak rozdarta w ocenie i przesuwam dupsko na stronę entuzjastów powieści 😁



Komentarze

Popularne posty