Przyczajona groza. H. P. Lovecraf

 TYTUŁ: Przyczajona groza 

AUTOR: H. P. Lovecraft
TŁUMACZENIE: Maciej Płaza
WYDAWNICTWO: Vesper
GATUNEK: Horror
Materiał reklamowy przy współpracy z Wydawnictwem Vesper

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik 


Dwa lata temu zbiór opowiadań "Zew Cthulhu" wywarł na mnie ogromne wrażenie. Pozwolę sobie wstawić fragment recenzji:

"Styl Lovecrafta jest niebywale wysublimowany, pełen metafor, lirycznych opisów i niebanalnych pomysłów zarówno na fabułę jak i kreację postaci. Specyficzny klimat wprowadza nas w stworzony przez autora magiczny, niebezpieczny świat, w którym oślizgłe, lepkie i groźne potwory koegzystują z ludźmi. Zachwycający jest nie tylko pomysł i detale mitologii stworzonej przez Lovecrafta, ale przede wszystkim styl i język jakim posługuje się autor, aby scharakteryzować te morskie dziwadła, pochodzące rzekomo nie z tego świata. Groza na najwyższym poziomie, bez tanich chwytów z kiepskich horrorów. Wciąż rosnące napięcie niejednokrotnie przyprawi nas o gęsią skórkę. Z ręka na serduchu – bałam się, kiedy coś próbowało dostać się do pokoju hotelowego, kiedy sunące, przedziwne istoty wyruszały na poszukiwania..."

Do tej pory pamiętam dreszczyk emocji towarzyszący mi podczas czytania o tej ucieczce z hotelowego pokoju. I pomna na hipnotyzujący styl z radością wyczekiwałam "Przyczajonej grozy"... w której nie odnalazłam ani rosnącego napięcia, ani grozy na najwyższym poziomie, ani fascynujących pomysłów na fabułę. Największym rozczarowaniem okazał się "Przypadek Charlesa Dextera Warda", który "męczyłam" ponad tydzień. Miałam wrażenie jakbym czytała notatkę z Wikipedii. Powieloną. Najpierw poznałam skrupulatną i piekielnie nudną opowieść o Joshephie Curvenie aby później raz jeszcze przeczytać niemal to samo o Wardzie. Historia o obłędzie, tajemniczym przodku i grozie czającej się w podziemiach starego domu zirytowała mnie i negatywnie nastawiła do kolejnych opowiadań. Pozostawiła po sobie jedynie fenomenalny cytat: "Nie wywołuj niczego, czego nie poskromisz".

Trzeba przyznać, że wszystkie opowiadania są mocno klimatyczne i zostały napisane naprawdę pięknym językiem. Z niebyłą starannością, której nie sposób nie docenić. W zbiorze "Przyczajona groza" dominującym tematem jest prastara magia, mroczne rytuały oraz macki obłędu oplatające umysły głównych bohaterów. Jedna to trochę za mało, aby się wystraszyć... Bynajmniej nie chodzi mi o wyskakujące z szafy straszydła, ale podskórną, właśnie taką przyczajoną grozę, atawistyczny lęk nie do poskromienia przez czytelnika... Wiem, że Lovecraft potrafi pozostawić rozedrganego czytelnika, bo udowodnił to w "Zewie Cthulhu". Tym razem Jednak czuję tak duży przesyt kronikarskim, pełnym szczegółów stylem, że lekturę dwóch ostatnich opowiada: "Coś na progu", "Nawiedziciel mroku" zostawiam na bliżej nieokreśloną przyszłość...

Komentarze

Popularne posty