Kroniki portowe. Annie Proulx
TYTUŁ: Kroniki portowe
GATUNEK: Literatura piękna
Prawda jest taka, że ta powieść jest... nudna. Ale nudna w taki dziwnie kojący, pozytywny sposób. Zatapiamy się w tych literach, które składają się na powieść pełną ciepła, zwyczajnosci i nadziei. Tak, przede wszystkim nadziei na to, że z każdego, nawet najbardziej beznadziejnego punktu nadal istnieje wyjście.
Quoyl to, cóż..., nudziarz lub bardziej po młodzieżowemu - przegryw. Zakompleksiony, wykorzystywany przez żonę. Bez perspektyw na satysfakcjonującą pracę, na docenienie przez żonę, córki, znajomych. Wielka tragedia w życiu osobistym sprawia, że wraz z córkami i ciocią postanawiają przeprowadzić się do podniszczonego domu w Nowej Funlandii. Tam Quoyl zatrudnia się w redakcji lokalnej gazety. Wszystko wskazuje na to, że z jednej utartej nudą i monotonią ścieżki wpada w koleiny matazmu i zrezygnowania. A jednak...
"Kroniki portowe" to niespieszna historia o tym, że zawsze jest czas na zmianę. Nawet największa tragedia w naszym życiu, żałoba, po której ciężko się podzwignac czy rozczarowanie dotychczasowymi osiągnięciami to nadal pewien ETAP w naszym życiu, a nie jego FINISZ.
To historia bez spektakularnych zwrotów akcji. A pod pozornym "nicniedzianiem się" dostajemy poruszający portret człowieka, który po prostu chce być kochany i rozumiany. Jak niewiele tak naprawdę potrzeba człowiekowi do szczęścia.
"Ma trzydzieści sześć lat i po raz pierwszy w życiu usłyszał, że zrobił coś dobrze".
"Kroniki portowe" to powieść pełna czułości, subtelności i delikatności. Nie dla każdego ten typ wrażliwości i przypuszczam, że sporo osób uzna ją za nudną. Mają rację :) ale ja się w tej nudzie totalnie odnalazłam, a spokojne wieczory z tą powieścią w dłoni przyniosły autentyczne ukojenie rozedrganej codzienności.
"W środku wszyscy jesteśmy dziwni. Ale dorastając, uczymy się ukrywać naszą dziwność".
Komentarze
Prześlij komentarz