Światło między oceanami. M.L. Stedman

 TYTUŁ: Światło między oceanami
AUTOR: M. L. Stedman
TŁUMACZENIE: Anna Dobrzańska
WYDAWNICTWO: Albatros
GATUNEK: Powieść obyczajowa/Melodramat

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Nie jestem w stanie połknąć wszystkich łez, dlatego część z nich znajduje ujście w oczach i cienkim strumykiem żłobią ścieżkę po moich policzkach.
Nie jestem w stanie zatrzymać galopujących myśli, może dźwięk naciskanych placami przycisków klawiatury uspokoi zalewające mnie od wewnątrz fale smutku, współczucia i wielkiej miłości...

Jest rok 1920. Wspomnienia o wojnie nadal kładą się cieniem na rzeczywistość, odbierają radość, okaleczają codzienność. Tom Sherbourne nie może zapomnieć o czynach, jakich dopuścił się na wojnie. Przeżył, ocalił wielu ludzi, ale wielu ludzi zginęło z jego rąk. Chcąc uporać się z widmem przeszłości postanawia objąć posadę latarnika na wyspie Janus Rock, aby w samotności pokutować za czyny, jakie w jego mniemaniu, nie są zgodne z kodeksem moralnym. Jednak odosobnienie nie było mu pisane. Poznaje uroczą, pełna życia, radosną Isabel, która rozświetla jego mroczne życie. Sielanka małżeńska nie trwa długo. Dwa poronienia.  Narodziny martwego, siedmiomiesięcznego synka. Isabel i Tom nie mają szans na powiększenie rodziny. I wówczas zdarza się rzecz niebywała. Na wyspę Janus Rock przebija łódź z martwym mężczyzną i malutkim zawiniątkiem, którym okazuje się... kilkumiesięczne dziecko. Isabel oszalała z rozpaczy po utracie synka upatruje się w tym wydarzeniu znaku - cudu - nie może mieć dzieci, ale Bóg obdarował ich w inny sposób. Tom, który kodeks moralny stawia ponad wszystko, ulega namowom żony... i mała Lucy zostaje z nimi na wyspie. Ta decyzja zmieni nie tylko ich życie.

Czułość. Autorka napisała tę powieść z niebywałą czułością, jakby kołysała noworodka. Delikatnie dotyka problemu, z wielką starannością odmalowuje obraz rozszalałych fal u stóp latarni na Janus Rock i fal o takiej samej mocy kłębiących się w umysłach i sercach głównych bohaterów.
To powieść nasycona miłością i łzami. Powieść z której wyziera wielki ból, cierpienie i moralne zawirowanie. Prawdziwą sztuką jest wtłoczyć w ponad 400 stron tak wiele różnorodnych uczuć, nie uderzając w strunę egzaltacji.

Nie pamiętam kiedy ostatni raz książka wprawiła, że nieustannie zalewałam się łzami. Ból matki po stracie dziecka, niemoc Toma w obliczu tragedii żony, rozterki moralne uczciwego człowieka i oszalałej z rozpaczy kobiety, której jedynym marzeniem jest trzymać w objęciach dziecko, dla której największym darem jest widok zdrowego, śpiącego niemowlęcia. Płaczemy ze szczęścia, kiedy odwijamy z Isabel tobołek z malutką, wrzeszcząca wniebogłosy istotką. Dziękujemy Bogu wraz z Isabel za ten cud, prawdziwy cud! Tak bardzo cieszymy się, że ta biedna, udręczona kobieta w końcu zostanie matką... Ale zapominamy o jednej istotnej kwestii. To dziecko ma już matkę i ojca. Nie wiemy, czy mężczyzna na łódce to ojciec dziecka. Nie wiemy co się dzieje z matką niemowlaka. A jeśli jego rodzice żyją? Nie ustają w poszukiwaniach zaginionego dziecięcia i szaleją z rozpaczy?

Światło między oceanami to historia, której się nie zapomina. Historia naładowana emocjami i pytaniami, na które nie ma dobrej odpowiedzi. To historia, która chwieje naszym kodeksem moralnym i udowadnia, że bywają takie sytuacje bez wyjścia. Bo każde rozwiązanie skaże kogoś na dożywotnie cierpienie.

Absolutnie doskonała, przepiękna, wzruszająca. Nie znajduję słów, które oddałyby mój zachwyt. Może moje łzy, które nadal płyną i łamiący się głos lektorki (Anna Dereszowska) czytającej tę książkę będą bardziej wymowne niż tysiąc słów.

Komentarze

Popularne posty