Dom na kurzych łapach. Sophie Anderson

TYTUŁ: Dom na kurzych łapach
AUTOR: Sophie Anderson
TŁUMACZENIE: Przemysław Hejmej
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Kobiece
GATUNEK: Literatura dziecięca/ Baśń
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Kobiecego


Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik


Oczarowała mnie ta bajka... Najpierw okładką, potem opisem a ostatecznie niebanalną treścią <3 

"Język umarłych jest dziwny, raz jego sens mi umyka, a po chwili staje się całkiem jasny. Ciekawe, czy tajemnica polega na umiejętności słuchania, jak zawsze podkreślała Babcia, czy może rzeczywistej chęci zrozumienia".

Marinka mieszka wraz ze swoją babcią Jagą i krukiem Jakubem w domu na kurzych łapach. W pewnym sensie prowadzą koczowniczy tryb życia, ponieważ dom, kiedy wyczuje taką potrzebę, wyrusza w podróż. Nie raz i nie dwa Marinka zasypiała otulona zapachem kwitnących kwiatów, a budziła się na pustyni, albo na brzegu morza, albo na spieczonej słońcem pustyni. Brzmi magicznie i ciekawie... ale problem tkwi w tym, że dwunastoletnia Marinka czuje się po prostu samotna. Jak prawie każda dziewczynka w jej wieku pragnie czuć się kochana, lubiana i rozumiana. Chciałaby pochichotać, potańczyć, poczuć się częścią wspólnoty, albo zwyczajnie potrzymać za rękę przyjaciela. I  właśnie to kiełkujące poczucie odosobnienia i bunt Marinki przeciwko przeznaczeniu rodzi kłopoty. Kłopoty, które eskalują i doprowadzają do tragedii...

Przepiękna to historia. Okej, umówmy się, że główna bohaterka jest mocno egoistyczna a momentami wręcz głupiutka, ale to właśnie dzięki temu, że sprzeciwia się przeznaczeniu dostajemy fenomenalną opowieść o tym, że upór i dążenie do celu NIE zawsze się opłaca i że warto kilka razy przemyśleć to o czym się marzy. Marinka nie jest sympatyczna, Jest tak mocno skupiona na sobie i na swoich uczuciach, że sama zapętla się w spirali niezrozumienia i smutku. Ale czyż nie takie są właśnie dwunastoletnie dziewczyny? Trochę marzycielki, trochę buntowniczki i trochę wstrętne, rozpuszczone bachorzyska... taka prawda, sama miałam kiedyś "naście" lat ;)

Tyle o głównej bohaterce przeczytacie, sami ocenicie. A ręczę za to, że "Dom na kurzych łapach" warto poznać. Autorka reaktywowała bajkę, w której Baba Jaga odgrywa kluczową rolę, ale opowiedziała ją z kompletnie innej perspektywy i zachowała odmienna konwencję. Baba Jaga jest cudowną, ciepłą babcią otuloną ciepłym swetrem, z chustą na głowie, krzątającą się po kuchni i kochającą swoja wnuczkę nad życie... Baba Jaga zajmuje się przeprowadzaniem dusz umarłych przez Bramę. Codziennie dusze odwiedzają dom na kurzych łapach i korzystając z gościny Baby Jagi i Marinki nabierają sił i udają się w daleką drogę do gwiazd.

"Dom na kurzych łapach" to jedna z najpiękniejszych baśni jakie ostatnio czytałam. Pokochałam postać Baby Jagi, jej ciepło, wyrozumiałość i odwagę; pokochałam tę historię, która wydała się tak realna, tak zmyślnie wkomponowana jednocześnie w rzeczywistość i w fantazję; polubiłam kruka Jakuba, dom na kurzych łapach i mimo wszytko polubiłam Marinkę, bo potrafiła otworzyć się na prawdę i zaakceptować swój los.

Pani Sophie Anderson ma niesamowity talent: lekkie pióro, bujna wyobraźnia i niesamowity dryg do tworzenia spójnej, ocierającej się o realizm historii, która zachwyci nie tylko dzieci, nie tylko młodzież, ale i dorosłych.

Przepiękna. Wylatkowa. Chciałabym czytać więcej tak pięknych bajek.

Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik

Komentarze

Popularne posty