Koniec. Baśń o mieście, w którym zawsze pada deszcz i skończył się świat. Bartłomiej Grubich


 TYTUŁ: Koniec. Baśń o mieście, w którym zawsze pada deszcz i skończył się świat

AUTOR: Bartłomiej Grubich 
ILUSTRACJE: Maciej Plamowski 
WYDAWNICTWO: Vesper
GATUNEK: Trudne do sprecyzowania 😁
EGZEMPLARZ RECENZENCKI dzięki uprzejmości Wydawnictwa Vesper


Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik 



Ania zniknęła. Nie ma Ani. Ponoć pojechała do Bydgoszczy. Pociągiem. Po cholerę tam pojechała, do tej Bydgoszczy? Skoro tam brzydko, brudno i deszczowo-padająco? I zostawiła babkę wierzącą, księdza niby też wierzącego przyjaciółkę nieszczęśliwą i Artura, którego nie znała... Wszyscy oni jadą za Anią do Bydgoszczy. Brzydkiej, brudnej i deszczowo-padającej i szukają Ani. 

"Bo sztuka to jest właśnie sen, iluzja, coś co jest fikcją, a jednak w to wierzymy. Dlatego prawdziwej sztuki doświadczamy krótko, później ona się już kończy, później już jej nie ma. Prawdziwej sztuki doświadczamy, gdy jesteśmy dziećmi. Później zbyt dużo wiemy, żeby uwierzyć w sztukę, jesteśmy dorośli, widzieliśmy wszystko, znamy wszystko, przynajmniej tak nam się wydaje. To wystarczy, żeby sztukę mieć gdzieś ".


Czym w tym cytacie jest" sztuka"? Bo na pewno nie sztuką w dosłownym tego słowa znaczeniu. Szczęściem? Radością? Wiarą? Czymkolwiek. Interpretujemy wedle własnych upodobań zarówno ten cytat jak i całą abstrakcyjną i irracjonalną historię z kart "Końca" Bartka Grubicha. 

Powieść nietuzinkowa. Absorbująca. Irytująca i fascynująca jednocześnie. Wymykająca się z wszelkich schematów, gatunkowych szufladek i znanych nam motywów.

Teoretycznie Ania - oś historii. Teoretycznie zaginięcie, a po drodze miłość, przyjaźń, zakochanie i wiara w Boga. Kogo tak naprawdę szukają bohaterowie tej powieści? Czym tak naprawdę jest Bydgoszcz, impreza u Senatora. Czym jest koniec świata?

"Koniec. Baśń o mieście, w którym zawsze pada deszcz i skończył się świat" to powieść lustro - odnajdziemy w niej odbicie własnych pragnień i emocji. Przedziwna w odbiorze, momentami irytująca zbyt abstrakcyjną wizją przypominającą helikopter po wieczorze z tequilą i dobrym towarzystwem. Momentami nieuchwytna, ale ta historia ma to do siebie, że nawet jak czegoś nie skumamy, to sami możemy sobie dopowiedzieć to, co jako tako pasuje.

Jestem oczarowana tą historią, stylem i przepięknymi scenami ściskającymi gardło ze wzruszenia (Zbigniew u matki, Gwidon z różami, Galina w pociągu). Całość tej psychodelicznej historii z Bogiem, szatanem i końcem świata dopełniają równie psychodeliczne ilustracje (które tylko odrobinę przypominają mleczną czekoladę).

Można się zakochać, a jednocześnie wiem, że to nie powieść dla każdego i nie na każdą porę w naszym życiu. Życzę Wam "synchronizacji" z "Końcem". 


Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik 


Komentarze

Popularne posty