Jaśmina od snów. Agnieszka Kuchmister
TYTUŁ: Jaśmina od snów
![]() |
Zdjęcie autorskie Anna Sukiennik |
Recenzja długo dojrzewająca. Moje wrażenia musiały się uleżeć i uklepać aby powstał esencjonalny wpis bez zbędnych ozdobników. Bo proza Agnieszki Kuchmister ozdobników recenzenckich nie wymaga 😉
Raz jeszcze odwiedzamy stary, dobry Sokołów. Z jego tajemnicami, troskami i magią.
"Jaśmina od snów" jest utkana z bólu i żalu. Ludzkie słabości wyzierają z każdego zakątka. Zarówno we Florentynie jak i Nadziei słowa i emocje oscylowały na granicy smutku ale i nadziei. "Jaśmina od snów" cała zanurzona jest w smutku. Oniryczny świat przenikający rzeczywistość i niejako spajający przeszłość z teraźniejszością nasycony jest ogromem bólu, cierpienia duszy i poczucia winy, niedającego się ukoić ani ziołami, ani modlitwą, ani nawet śmiercią.
Agnieszka Kuchmister po raz kolejny ściera granicę pomiędzy realizmem a magią. Pojawiają się prorocze sny, duchy, oswojone dzikie zwierzęta i brutalna konfrontacja eteryczność z przyziemnością. Znamienne są tutaj próby wyciszenia głębi emocji i zakorzenionej głęboko empatii poprzez środki farmakologiczne. Wraz z wyjaśnieniem zagadki zniknięcia Marysi poznajemy głęboko skrywane tajemnice, żądze i pulsujące blizny po zbyt wielu zranieniach.
"W ludziach jest ciemność. W niektórych tyle, że lepiej głębiej nie zaglądać".
Ta powieść, tak jak i sny Jaśminy, nie przyniesie ukojenia. Pozostawi czytelnika z ogromem pytań odnośnie człowieczeństwa, akceptacji i tolerancji. Polecam!
"Tak to już bywa na świecie, że gdy rzeczy niezwykłe zdarzają się często, bardzo łatwo się do nich przyzwyczajamy".
Komentarze
Prześlij komentarz